Powoli kończymy przygodę z tegorocznymi butelkami z Feis Ile. Na koniec zostawiłem jedyną destylarnię z Islay, która produkuje głównie whisky nietorfową, czyli Bunnahabhain. Z okazji festiwalu do sprzedazy trafiły dwie butelki. Na pierszy ogień idzie bardziej klasyczna, czyli nietorfowa.
O samej whisky
Destylat z listopada 2002 dojrzewał 17-lat, aż do stycznia 2020. Ostatni etap maturacji spędził w beczkach po winie wznacnianym Madera. Rozlano 1164 butelki w mocy beczki 53%, bez filtracji na zimno ani bez dodatku karmelu.
Kolor: złoty
Zapach: świeżo skoszona trawa, zielone jabłka, drożdże, ciasto, toffi, w tle odrobina czerwonych owoców i kompot
Smak: dosyć oleisty, dużo kwaśnych czerwonych owoców, czerwony pieprz, trochę nut acetonowych i truskawkowych, odrobina drożdży
Finisz: średniej długości, kwaskowy, lekko gorzki, sporo aromatów winnych i dębowych
Nos to taka bardziej kwaśna i trawiasta wersja 12-letniego Glenfiddicha, skręcają w stronę drożdży i toffi. Dosyć prosto. Smak jest dosyć zaskakujący. Dużo ciężej, niż można by się spodziewać. Bardzo ciekawa dalikatna pieprzność, przypominająca czerwony pieprz. Na nosie i języku w tle przewijają się ciekawe nuty ciasta. W finiszu pojawiają się aromaty wytrawnego wina i dębu, ale w pozytywnym znaczeniu.
Przyjemna, dosyć lekka whisky na ciepłe dni, ale po 17 latach w beczce oczekiwałbym więcej. I tak jest lepiej niż w ogólnodostępnej wersji Bunnahabhain 18-letniej.