Recenzja: Laphroaig Quarter Cask

Wracamy do destylarni Laphroaig. Krótką historię gorzelni możecie przeczytać we wpisie o podstawowej Laphroaig 10. Dziś skupię się za to na kolejnym wydaniu z core range, często określanym jako kolejny krok po klasycznej dziesiątce.

O samej whisky

Laphroaig Quarter Cask pojawił się na rynku w 2004 roku. Jest to whisky składająca się z młodych (5-6 lat) destylatów ze standardowych beczkach po bourbonie, które następnie zostały przelane do, jak sama nazwa wskazuje, beczek w rozmiarze quarter. Czyli jedna zwykła, 200-litrowa beczka została podzielona na cztery. Jako, że objętość takiej beczki nie zmniejsza się proporcjonalnie z powerzchnią wewnętrzną, to beczka mocniej pracuje nad destylatem, pozwalając na szybsze dojerzewanie. Dodatkowym atutem jest butelkowanie w dosyć wysokiej mocy 48%, bez filtracji na zimno.

Kolor: jasny olej
Zapach: dąb, dym, lekko alkoholowy, mocno schowane owoce tropikalne, świeży chleb, gaz
Smak: popiół, słodki, lekko pikantny dąb,
Finisz: słodki, dębowy, na końcu popiół

Whisky zdecydowanie słodsza, syropowa, bardziej dębowa od 10-letniej. Mniejsze beczki bardzo mocno zapracowały. Dym mniej wyczuwalny, za to więcej jest popiołu. Dębowość oznacza również lekką kwaskowość i pikantność, zwłaszcza na finiszu. Zwiększona moc podbija intensywność smaku. Zdecydowanie na plus.

Ocena: 86/100